Trochę czasu już minęło od wyników matur, a to oznacza konieczność podjęcia decyzji o pójściu na studia. Kiedyś było to łatwiejsze, bo Mama mówiła: „Synu idź się dalej uczyć!” i syn szedł. Dzisiaj to takie oczywiste nie jest, bo już powszechnie wiadomo, że po studiach ma się takie same szanse na pracę w KFC jak bez nich. Jeżeli po wybranych studiach mam przyjmować zamówienia na kasie w "restauracji", to wolę te kilka lat wykorzystać na cokolwiek innego (dobrze jednak, że mam wyższe ambicje niż praca w KFC).
Inna sprawa, że wciąż pójście na studia ma sens. Czasem duży (jeśli warunkiem późniejszej pracy w danym zawodzie są ukończone studia w tym kierunku, posiada się silne przekonanie, że chce się to robić, a taka decyzja powstała jako efekt sprawdzenia w praktyce na czym polega praca np. adwokata, a nie skutek obejrzenia „Suits”), a czasem mniejszy (jeśli idzie się studiować dla studiowania). Nie wiem jeszcze czy lepiej jest w wieku dziewiętnastu lat pójść do pracy czy na studia, ale wiem, że:
Jest kilku miliarderów, którzy nie skończyli studiów. To fakt, z którym ciężko dyskutować. Jednak warto podkreślić - oni ZREZYGNOWALI ze studiów, a więc jednak je podjęli!
Kiedy w trakcie studiowania pojawi się możliwość zrobienia kariery zawodowej czy otwarcia firmy i wiesz, że to na bank wypali, wtedy nie ma problemu - korzystaj i rezygnuj ze studiów, rozwiń karierę. Jednak wcześniej spróbuj swoich sił na studiach. Ci miliarderzy prawdopodobnie dopiero na studiach poznali swoich partnerów biznesowych.
Inną cechą, która łączy takie osoby jest to, że statystycznie najbogatsi czytają książki zamiast oglądać telewizję, ale nie oznacza to, że kiedy wstawimy do swojego salonu bibliotekę z pięcioma tysiącami książek, a nawet jak wyrzucimy telewizor i przeczytamy je wszystkie, to pieniądze zaczną kapać z sufitu. Nie zaczną.
Tak samo rzucenie studiów nie gwarantuje sukcesu życiowego, bo powinno ono wynikać z pomysłu na siebie i swoje życie. Prawdopodobnie jednak tego pomysłu nie masz.
Z tego co obserwuję u znajomych, posiadają jakieś pomysły na swoją przyszłość, ale większość z nich zapewni im tylko spędzenie życia mieszkając w obskurnej kamienicy, w której za ścianą będą słyszeć pijaka w brudnym podkoszulku tłukącego swoją żonę.
Cóż, w wieku 18 lat można tryskać wieloma rzeczami, ale będąc typowym, a nawet tzw. zdolnym nastolatkiem i pupilkiem nauczycieli gówno się wie o sobie, o życiu i o biznesie. Studia pozwalają na kupienie sobie czasu, żeby zorientować się jak działa świat i przetestować swoje pomysły. W końcu posiadanie wokół siebie 20 000 osób, których styl myślenia i potrzeby się zna to niezła grupa na rozpoczęcie biznesu. A jeśli on nie wyjdzie to wciąż ma się studia i szanse na podjęcie kolejnej próby.
Łączenie pracy ze studiami to coś, co Ci gorąco polecam. W Polsce mawiamy, że studenckie życie to życie pełne imprez i biedoty. Jednak tak nie musi być.
Jeżeli chodzi o mnie, to wybrałem zaoczne studiowanie i pracę 5 dni w tygodniu. W skrócie - mam dwie pieczenie na jednym ogniu. Jednocześnie kształcę się, zbliżam się do uzyskania licencjatu i ewentualnie później magisterki oraz uzyskuję doświadczenie zawodowe i trochę hajsu. Czy to nie jest piękne?
Jestem osobą, która nie lubi żyć na rachunek rodziców. Staram się w miarę możliwości zejść z ich utrzymania, bo strasznie tego nie lubię. Faktem jest, że nadal z nimi mieszkam, jednak nie chcę sobie generować za dużo kosztów stałych, jakim byłoby wynajmowanie własnego mieszkania. Szczerze, to póki co nawet nie spieszy mi się z wyprowadzką - zrobię to dopiero w momencie dojścia do pewnego pułapu zarobkowego.
Nawet jeśli nie czujesz potrzeby pójścia do pracy, to i tak radzę Ci zacząć. Nawet sporadycznie, jeśli studiujesz dziennie - jest wiele prac, w których można ustalić elastyczny grafik. Dlaczego warto? Przede wszystkim pomoże Ci to później w aplikacji na poważniejsze stanowiska. Poza tym fajnie jest po prostu mieć własne pieniądze. Poznasz swoją drugą połówkę i co wtedy? Fajnie wyjść do kina, restauracji czy teatru - a zapłacić z czegoś trzeba.
Idąc na studia masz potężne możliwości poznawania osób i sporo szans na miłość czy seks (ale nie licz na życie jak w amerykańskim filmie dla nastolatków – nigdzie w Polsce tak nie ma. W Stanach też pewnie tak nie ma), a jeśli tego nie wykorzystujesz to naprawdę marnujesz ten czas. Rozumiem, że można chcieć mieć trójkę najbliższych przyjaciół i czekać/żyć z tą jedyną, ale jak przestaje się być nastolatkiem – czyli według moich obliczeń koło pięćdziesiątki, a nie w wieku dziewiętnastu lat.
Kiedy chcesz się wyszaleć? Jak odchowasz dzieci i będziesz mieć sztuczną szczękę w ustach, a garść niebieskich tabletek w kieszeni?
Widzisz, jeśli kończąc studia dostajesz pracę tylko w fast foodzie, to co skłania Ciebie do myślenia, że gdybyś ich nie skończył zostałbyś prezesem Orlenu? Skoro nie pomógł Ci piękny papier i pięć lat burzliwego wlewania do swojej głowy informacji oraz nieograniczone szanse rozwijania swoich zainteresowań w ramach setek organizacji dostępnych w miejscu studiowania, to jak do cholery pomogłoby Ci w tym poprzestanie na maturze?
To na wypadek argumentu pod tytułem: „Teraz każdy ma skończone studia i nic one nie znaczą!”. I co z tego, że ma je każdy? To tak jakbyś podał argument przeciwko chodzeniu w butach, że w tych czasach wszyscy je mają. Czy mimo to chodzisz w zimie boso?
Prawda jest taka, że mimo że bardzo bym chciał, żeby każdy był przedsiębiorcą i co najmniej milionerem to tak się nie stanie. Statystyka jest przeciwko Tobie. Są znacznie większe szanse, że rzucając studia zostaniesz listonoszem niż Zuckerbergiem. Twój genialny plan na biznes okaże się niewypałem. Czy nie byłoby rozsądnie mieć plan B?
Zacząłeś kiwać głową zgadzając się ze mną? To w takim razie naprawdę nie będziesz milionerem. Gdybyś miał do tego potencjał to czytając akapit wyżej, oburzyłbyś się i pomyślał: „Jeszcze Ci pokażę nędzny gnojku!”. Jeśli natomiast poważnie bierzesz pod uwagę potrzebę zabezpieczenia swojej przyszłości papierkiem, to najprawdopodobniej potrzebujesz studiów bardziej niż myślisz.
To był test, którego nie zdałeś.